Informacje

  • 6 września 2023
  • wyświetleń: 2388

Czy warto kupić używany samochód elektryczny? Za i przeciw. Co sprawdzić?

Artykuł sponsorowany:

Na postawione w tytule pytanie o to, czy zakup używanego elektryka jest korzystną decyzją, oczywiście nie można jednoznacznie odpowiedzieć. I nie chodzi o to, że w przypadku samochodów używanych opłacalność okazuje się po czasie. Często, niestety, po krótkim czasie. Ważniejsza jest materia wyjściowa, bo wiadomo - różne są to samochody, z różnych okresów, różnie eksploatowane i w różnym stanie. Niewiadomych będzie tu jednak zdecydowanie mniej niż w autach spalinowych, bo w elektrykach jest mniej elementów, które mogą się popsuć. I to już dwie korzyści, które osiągamy na początek naszych rozważań - auto elektryczne łatwiej dobrze ocenić, a trudniej popsuć. Teraz zapewne Pani i Pan logicznie kontynuują myśl…, mniej „psujliwych” elementów oznacza mniej wizyt w serwisie i niższe koszty eksploatacji. Czynników, które wpływają na to, czy warto kupić używany samochód elektryczny, czy lepiej dłużej pomyśleć, jest rzecz jasna więcej. Zapraszam, byśmy razem prześledzili różne „za i przeciw” przy zakupie używanego auta elektrycznego.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


Pozwolę sobie zacząć od tezy, że używany elektryk może być dla kogoś udanym początkiem wieloletniej przyjaźni z samochodem elektrycznym. Elektromobilni uważają wręcz, że przyjaźni wiecznej i nieodwracalnej, nawet jeśli nie korzysta się z dobrodziejstw darmowego parkowania i buspasów. Oczywistym jest, że rozważania, czy opłaca się kupić używanego elektryka, rozpoczynamy od tych samych pytań, które stawiamy sobie, mierząc się z decyzją, czy opłaca nam się kupić nowy samochód elektryczny. Jeśli te przemyślenia mają Pani i Pan za sobą, to można poniższy rozdział wpisu pominąć, ale można też sobie dla zweryfikowania przypomnieć. Już wcześniej rozpoznali Państwo temat i zdecydowali się na zakup kilkuletniego elektryka, tylko czekają Państwo na okazję? To proszę nie czytać wcale, ale od razu przejść do wyszukiwania interesujących ofert aut elektrycznych dostępnych od ręki. Bo uważam, że naprawdę warto je poznać.

Używany samochód elektryczny - jak każdy elektryczny



Zasadność zakupu uzasadnia przede wszystkim łatwość ładowania w domu, bo stawkę za kWh mamy zdecydowanie korzystniejszą niż na stacjach ładowania. No i mamy też wówczas większą niezależność czasową, a „naszej” upatrzonej ładowarki nikt nam nie zajmie. Pewnie, że jeszcze lepiej, gdy mamy instalację fotowoltaiczną, a do domu nie zjeżdżamy tylko na noc. O tym osoby, które zainwestowały w fotowoltaikę, dobrze wiedzą, a najlepiej te, które oddają prąd do sieci prawie za darmo. Czy powinniśmy analizować nasze przebiegi i najczęściej pokonywane dystanse? Tak - bo jeśli jeździmy dużo, to korzyści z niższych kosztów eksploatacji osiągniemy szybciej i w większym wymiarze. Nie - jeśli kołacze nam w głowie tylko myśl, czy przy naszym trybie użytkowania auta wystarczy nam zasięgu, bo to oznacza, że inwestycja szybko się zwróci. No chyba, że dzień w dzień robimy jakieś dwie setki kilometrów, a o stacji szybkiego ładowania w pobliżu możemy pomarzyć.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


Napisałem o tylko dwóch setkach kilometrów zasięgu, bo przyjąłem do rozważań wersje elektryków z najsłabszymi bateriami i dałem bardzo duży zapas na spadek efektywności w mrozach pory zimowej. Proszę się za to nie martwić o spadek efektywności akumulatora trakcyjnego wraz z wiekiem i przebiegiem samochodu. Po pierwsze dlatego, że przepisy Unii Europejskiej nałożyły na producentów obowiązek udzielania gwarancji na akumulator na co najmniej osiem lat lub 160 000 kilometrów przebiegu. A po drugie, badania naukowe i życie dowodzą, że baterie elektryków (z bardzo sporadycznymi wyjątkami) trzymają mocno. Znalazłem nawet informacje, w których producenci mówią o żywotności od 250 do 800 (!) tysięcy kilometrów. Oczywiście jeśli trafimy na „okazję” zakupu elektryka z przebiegiem niepokojąco zbliżającym się do tej granicy, to nasza czujność powinna wzrosnąć. Producenci oferują wymiany akumulatorów zazwyczaj, gdy ich pojemność spadnie poniżej 70% fabrycznej. Jaki jest stan baterii samochodu, precyzyjnie sprawdzi każdy serwis, któremu elektryki są bliskie, jak na przykład Nissan Japan Motors.

Używane auto elektryczne - lepsze niż używane auto spalinowe



Jak przypomniałem we wstępie, samochód elektryczny ma mniej części, które mogą się popsuć, bo jego konstrukcja jest dużo prostsza. Nie chodzi tylko o elementy osprzętu, ale o duże rzeczy, jak choćby skrzynia biegów i turbosprężarka. Do tego drobniejsze, ale też kosztujące - uszczelka pod głowicą, czy filtr DPF, który czasem trzeba wymienić. Niemiłych niespodzianek, jakich może przysporzyć używany samochód elektryczny, jest zatem mniej, a jednocześnie ubywa koniecznych wydatków okresowych oraz kosztów spodziewanych. Zakup elektryka da nam oszczędność na obowiązkowej corocznej wymianie oleju oraz na spodziewanej wymianie rozrządu i sprzęgła. Zaoszczędzimy także na płynach chłodzących (samochód, nie kierowcę). Jeżeli nasz elektryk jest chłodzony powietrzem lub pasywnie, nie kosztuje nas wymiana płynu chłodniczego. A nawet jeśli mamy aktywne chłodzenie akumulatora, to wystarczy wymiana płynu co 5 lat lub 100 tysięcy kilometrów.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


Wśród argumentów przemawiających za tym, że opłaci się kupić używany samochód elektryczny, mamy argument podwójny, którego źródłem jest rekuperacja. Podczas hamowania z użyciem rekuperacji, do akumulatora wraca naprawdę warta uwagi część energii, a jednocześnie mniej zużywają się hamulce. Można założyć, że klocki i tarcze hamulcowe posłużą nam dwa razy dłużej, może do 80 tysięcy kilometrów. Według statystyk, do których dotarłem, wytrzymują one zazwyczaj powyżej 100 tysięcy kilometrów. Można to uzasadnić tym, że bardziej dbając o środowisko i znając korzyści z rekuperacji, elektrykiem jeździmy bardziej eko. Natura korzysta przy tym z mniejszej emisji pyłów do powietrza.

Wiadomo, że w elektryku dochodzi nam rzecz ważniejsza nawet od silnika - akumulator trakcyjny. Ten element koniecznie i wnikliwie sprawdźmy, w czym - jak sygnalizowałem - dobry serwis pomoże, bo podepnie auto do odpowiedniego systemu. Drugą z dodatkowych, a ważnych, bo intensywnie eksploatowanych rzeczy jest gniazdo (gniazda) ładowania. Ich zużycie łatwo zweryfikujemy nawet gołym okiem.

Rynek używanych aut elektrycznych - wciąż niszowy



Przypomnieliśmy już sobie przynajmniej część korzyści wynikających z zakupu używanego samochodu elektrycznego. Nie odpowiem jednak na pytanie, czy bardziej opłaci się kupić tego, czy tamtego używanego elektryka, wybrać ten, czy inny model. Nie mogę się bowiem oprzeć na pełnych, a więc statystycznie wiarygodnych danych, bo ich nie ma. Analitycy piszą o polskim rynku wtórnym samochodów elektrycznych, że jest niszowy i to nawet bardzo. Z raportów IBRM „Samar” wynika, że używane elektryki stanowiły w pierwszym kwartale tego roku zaledwie 1% ofert samochodów używanych. Średnia cena oferowanych aut wyniosła ponad 131 tysięcy złotych. A że to taka zwykła średnia, to zwyczajnie nie oddaje pełnego obrazu rynku. A co dopiero z rozbiciem na modele? Na pierwszym miejscu w statystykach sprzedaży używanych aut elektrycznych jest Nissan LEAF, który wyprzedza BMW i3 oraz Renault Zoe.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


Pierwsze miejsce Nissana należy przyjąć za oczywistą oczywistość, bo LEAF to przecież przez lata niekwestionowany lider polskiego rynku elektryków. Będzie też więc najlepszym modelem do zilustrowania przykładem odpowiedzi na pytanie, czy opłaca się kupić używany samochód elektryczny. Ponieważ przytoczyłem już wiele argumentów za tym, że się opłaca, to powinienem już skupić się na tym dlaczego warto kupić używanego Nissana LEAF drugiej generacji? Tak wprost, ponieważ podowiadywałem się, poznałem opinie użytkowników na forach, posprawdzałem oceny techniczne i co tylko można, więc wiem: Warto. Szczególnie, gdy jest to LEAF wyposażony w pompę ciepła.

Muszę doprecyzować, że samochodem moich rozważań jest używany Nissan LEAF II, czyli drugiej generacji. Producent oznacza go NISSAN Leaf II MR’18, a był produkowany w latach 2017-2021.

Najlepiej dostępny używany samochód elektryczny - krótki opis



LEAF drugiej generacji jest dostępny w dwóch wersjach różniących się mocą silnika i pojemnością baterii, a więc zasięgiem. Pierwszy to model z baterią o pojemności 40 kWh oraz silnikiem o mocy 150 KM i momencie obrotowym 320 Nm. Jego zasięg, mierzony już według procedur WLTP, to 285 kilometrów, a przyspieszenie do setki - 7,9 sekundy. Przywołany test dowiódł, że zrobienie zasięgu przekraczającego 300 kilometrów jest w zasięgu każdego, kto chce. W mocniejszej wersji LEAF II ma baterię 62 kWh oraz silnik o mocy 217 KM i momencie obrotowym 340 Nm. Zasięg tej wersji to 385 kilometrów, a przyspieszenie do setki - 6,9 sekundy. Pojemniejsza bateria nie ujęła nic z wyjątkowej jak na kompaktowego elektryka pojemności bagażnika, która wynosi 435 litrów.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


Nissan LEAF II był przez długi czas jedynym dostępnym samochodem z systemem e-Pedal. Wiadomo, że przy zwalnianiu i hamowaniu system odzyskuje energię, z której korzystamy, kiedy jej potrzebujemy, i dzięki czemu wymiernie oszczędzamy. Tak wymiernie, że podczas jazdy miejskiej znacząco przekraczamy zasięg określony w testach WLTP. A jeśli mamy funkcję e-Pedal (która aktywujemy przyciskiem na konsoli środkowej), to skuteczność rekuperacji rośnie. Gdy tylko zdejmiemy nogę z pedału gazu, poczujemy moc, która wraca do akumulatora, a samochód zaczyna wyraźnie zwalniać. Ponieważ po zatrzymaniu LEAF stoi w miejscu, jeżdżąc z funkcją e-Pedal dajemy odpocząć nogom. Oszczędzamy stawy i ścięgna, energię, tarcze i klocki hamulcowe oraz szanujemy środowisko. Podczas jazdy próbnej z włączonym układem proszę nie ulegać pierwszemu wrażeniu jego nienaturalnego działania. Ja doceniłem go dopiero po kilkunastu minutach jazdy w korku.

Skoro LEAF posłużył za przykład do analizy, czy opłaca się kupić używany samochód elektryczny, to niechby się jeszcze konkretniej zmaterializował.

Elektryki sprawdzone w skandynawskich mrozach - wybór



Rozpoznając temat, trafiłem na grupę głównie trzyletnich elektrycznych Nissanów LEAF do wyboru. Kiedy przeglądałem propozycje, coś mi się nie zgadzało w opisach specyfikacji. Konkretnie, nie zgadzała mi się obecność pompy ciepła w standardzie wyposażenia Acenta, bo w polskiej ofercie w tej wersji jej nie było. I w salonie Nissan Japan Motors usłyszałem, że to auta sprowadzone ze Szwecji. Tu nie można powiedzieć - „I cóż że ze Szwecji”, tu wypada się ucieszyć. Nie tylko standardem wyposażenia, ale także dbałością o przedmioty, z której powszechnie znani są Skandynawowie.

Przy okazji dowiedziałem się, że pojemność wszystkich baterii w Nissanach LEAF sprawdzonych w serwisie Japan Motors przekraczała 97%. A to przecież parametr, który uznaliśmy za kluczowy w ocenie stanu używanego elektryka i opłacalności jego zakupu. Nie odnosząc się do akurat rozpatrywanej partii aut, zweryfikowałem sprawę na miejscu. Krzysztof Kociński, koordynator serwisu Japan Motors w Bielsku-Białej poinformował mnie, że w 95% przypadków sprawność baterii trzyletnich LEAF-ów sięgała 100%. Przypominam, że zawsze przed zakupem możemy (powinniśmy) poprosić o sprawdzenie i wydruk.

Nissan LEAF
fot. sid / bielskiedrogi.pl


A wracając do pompy ciepła. To oczywiście dobra rzecz, szczególnie dla użytkujących samochody w obszarach polskich biegunów zimna. I zrozumiałe, że bliżej bieguna północnego stanowi ona wyposażenie standardowe. Dzięki pompie ciepła korzystamy nie tylko na tym, że wsiadamy do samochodu nagrzanego, ale też w pełni naładowanego. Programujemy bowiem ogrzanie auta na wybrany czas w systemie samochodu albo kilkoma kliknięciami uruchamiamy go przy śniadaniu w aplikacji mobilnej. W związku z tym nie zużywamy na ogrzewanie energii zgromadzonej w baterii na potrzeby jazdy. Robimy to bowiem w czasie, gdy nasz samochód pobiera energię z sieci, więc bez uszczerbku dla zasięgu. Zatem porównując różne oferty sieci salonów Nissan Japan Motors, proszę zwrócić uwagę na obecność pompy ciepła w specyfikacji. Szczególnie, jeśli ktoś lubi mieć komfort termiczny na zawołanie, czy raczej wyklikanie.

Mam nadzieję, że podane informacje będą przydatne i że kupiony używany samochód elektryczny będzie długo dobrze służył. Czego szczerze życzę.

Radek Pszczółka