Najpopularniejsze
- 16 grudnia 2024
- wyświetleń: 24708
Totalna znieczulica przy akcji ratunkowej. Handel nad głowami reanimujących ratowników
Środowe wczesne popołudnie i typowy obraz osiedlowego minimarketu. Ludzie robią zakupy, słychać typowy dla takiego miejsca gwar. W pewnym momencie między kasami upada mężczyzna i nie daje oznak życia. Wokół zbiera się grupka gapiów, którzy biernie przyglądają się sytuacji. Dopiero po chwili zbiegowisko zauważa jedna z klientek. To fryzjerka z pobliskiego zakładu. Kobieta odkłada zakupy na bok i rozpoczyna czynności medyczne. Odnośnie tego co działo się później, włos jeży się na głowie.
Sklep o którym mowa mieści się w sercu osiedla Wojska Polskiego przy ul. Stawowej w Bielsku-Białej. To placówka jednej z dużych sieci handlowych. Ambulans ze stacji pogotowia przy ul. Emilii Plater na miejsce dociera po kilku minutach. W międzyczasie trwa reanimacja mężczyzny, prowadzona przez wspomnianą wcześniej fryzjerkę. Nad jej głową i nad niedającym oznak życia pacjentem kwitnie handel. Kasy nie zostały zamknięte, a klienci przekraczają poszkodowanego i rozliczają swoje zakupy.
Do działań medycznych natychmiast przystępują ratownicy Bielskiego Pogotowia Ratunkowego, którzy jak to zwykle w tego typu sytuacjach, mają ze sobą sporo sprzętu wziętego z karetki. To m.in. defibrylator, torby medyczne, zestaw do wentylacji itp. Te wszystkie sprzęty są rozłożone na podłodze placówki handlowej. Zaawansowana akcja ratownicza w dalszym ciągu nie przeszkadza obsłudze sklepu rozliczać zakupów. Jeden z ratowników prosi ludzi i obsługę sklepu o zrobienie wolnej przestrzeni, ale nikt nie reaguje. Ratownicy telefonicznie wzywają wsparcie. Na miejsce po kilku kolejnych minutach dociera patrol policji i straż pożarna. Jeden z policjantów wspomaga ratowników w działaniach medycznych, przystępując do wentylacji pacjenta, pozostali policjanci wspólnie ze strażakami próbują zapanować nad klientami i obsługą sklepu.
Zrobiła się całkiem spora awantura, bowiem nie wszystkim pasowało, że sprzedaż musi być chwilowo ograniczona, a najbliższa kasa dopiero na polecenie służb zostaje chwilowo zamknięta. Z relacji świadka wynika, że obsługa sklepu nie chciała reagować i początkowo negowała polecenie wstrzymania sprzedaży. Podobnie reagowali klienci, którzy musieli zebrać swoje zakupy z taśmy i przenieść się na inną kasę. - To jest totalna znieczulica i upadek społeczeństwa. Zakupy dla niektórych są ważniejsze niż życie człowieka - mówi jeden z ratowników medycznych, który w czasie wolnym od pracy miał okazję być w sklepie i widział zmagania strażaków i policjantów z obsługą sklepu oraz roszczeniowymi klientami. - Nie jestem zaskoczony. W naszej pracy często spotykamy się z tego typu zachowaniem ludzi, którzy znajdują się w pobliżu akcji ratunkowej. Natomiast coś takiego widziałem pierwszy raz - dodaje nasz rozmówca.
Jak przekazał nam st.sierż. Sławomir Kocur z KMP w Bielsku-Białej, ratownikom medycznym udało się przywrócić funkcje życiowe mężczyzny, jednak jego stan był krytyczny. Sytuacja zdrowotna była tak trudna, że aby skrócić czas dotarcia do szpitala, radiowóz jechał przed karetką, torując zakorkowane ulice miasta. Tuż po godzinie 15.00 pacjent został przekazany pod opiekę personelu Polsko-Amerykańskiej Kliniki Chorób Serca przy al. Armii Krajowej (tuż obok Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej). Niestety tam serce mężczyzny zatrzymało się ponownie, a kolejna reanimacja zakończyła się niepowodzeniem.
Zwłaszcza w okresie przedświątecznym, warto wziąć do głębokiej refleksji to co wydarzyło się w środę na os. Wojska Polskiego. Czy zakupy są ważniejsze niż życie człowieka? Jeśli nie potrafimy pomóc w akcji ratunkowej, to chociaż w niej nie przeszkadzajmy. Zmarły Pan Wojtek miał 57 lat. Niech mu ziemia lekką będzie.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielskiedrogi.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.